Madryt,
13.01.1992r.
Ten dzień nie
różnił się niczym od wszystkich innych zimowych dni stycznia. Pogoda też
idealnie odwzorowała porę roku. Śnieg zasypywał uliczki Madrytu. Dochodziła
godzina 16. Ściemniało się coraz bardziej. Ruch właściwie był nie zauważalny.
Madryt zasypiał.
Wysoki mężczyzna z
kilkudniowym zarostem wraz ze swoim 10-letnim synem właśnie przemierzał po raz
kolejny korytarz szpitala O'Donnell, czekając na wieści od lekarza. Chodzili
tak już od ponad godziny. Od ponad godziny żadnych nowych wiadomości. Jego drugi
syn właśnie się rodził, a on przemierzał kilometry na szpitalnym korytarzu
czekając na jakikolwiek znak.
Z zamyśleń wyrwał
go dźwięk otwierających się drzwi sali porodowej. Zaraz po tym zauważył grupę
uśmiechniętych pielęgniarek. Najstarsza z nich podeszła do niego, poklepała go
przyjaźnie po ramieniu, gratulując mu zdrowej i pięknej … córeczki. Jego
zdziwienie zastąpiła fala radości. Razem z synem natychmiast udali się do sali,
gdzie leżała Maria wraz z najmłodszą pociechą ich rodziny.
Wchodząc zobaczyli
piękny obrazek. Matkę trzymającą kurczowo małą dziewczynkę. Starszy z
rodzeństwa podbiegł do matki i przytulił obie najważniejsze wtedy kobiety w
jego życiu. Ojcem targały różne uczucia. Cieszył się, że urodziło mu się drugie
dziecko. Urodziła mu się córeczka, właśnie i w tym tkwił problem. Kiedy tylko
dowiedział się, że Maria jest w ciąży za swój priorytet uznał wychowanie
kolejnego piłkarza w rodzinie. Z Ikerem wychodziło mu jak na razie wyśmienicie.
Chłopiec dostał się w wieku 8 lat do małego klubu piłkarskiego Realu Madryt –
dumy Królewskich. Tak samo miało być z kolejnym dzieckiem – jego drugim synem.
- Tato no chodź! –
usłyszał głos syna, który wyrwał go z zamyśleń. Podszedł do łóżka powolnym ale
dość stanowczym krokiem. Objął całą swoją rodzinę, składając pocałunek na małej
główce Natalie.
- Cieszę się,
bardzo się cieszę. – wyszeptał cicho.
Komentarze karmią wenę.
Komentarze karmią wenę.
Zapisuję się na listę czytelników, krótki, treściwy początek, chętnie zabrnę dalej.! Pozdrawiam.:)
OdpowiedzUsuńTo jest genialne co oczywiście już mówiłam i czytam dalej, aż do końca. <3
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie;)wiem, że początki są najtrudniejsze...http://jesli-masz-czas-mozesz-zmienic-wszystko.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńPoczątek bardzo zachęcający ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny!
To rzeczywiście jest fajne jak na początek . Szkoda że autorka nic nie pisze bo poczytałbym dalej
OdpowiedzUsuńCierpliwe czekanie na pierwszy rozdział zainspirowało mnie, zapraszam również do siebie ;)
OdpowiedzUsuńSpodobało mi się i na pewno zajrzę. :D Także zapraszam do mnie do obserwowania i komentowania. :)
OdpowiedzUsuńOpowiadanko zajebiste, Sioster <3
OdpowiedzUsuńPrzeraża mnie jedynie nazwisko "Casillas" ale dam radę ;P Czekam of kors na kolejne części, i nie, że będzie dodawac jedną na miesiąc, mam nadzieję, ze conajmniej jedna w tygodniu będzie!! Bo jak nie to się do Ciebie przejdę ';)
Pisz dalej Słonko, nie trać weny! 3mam kciuki.
Pozdrawiam, Twoja ulubiona Siostra-Messi z Wąsem ;)
Fajny Blog, dodajemy do obserwowanych? :) Zapraszam do komentowania mojego bloga- http://let-me-kill-you.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń